Drukuj

Jak wykazały badania, 40 procent ankietowanych pracowników gnieźnieńskiego starostwa doświadcza mobbingu. Do tego problemu odnieśli się powiatowi radni klubu Ziemia Gnieźnieńska – Gniezno XXI Krzysztof Ostrowski i Robert Gaweł.

Międzynarodowa Organizacja Pracy definiuje mobbing jako obraźliwe i mściwe zachowanie, wyrażające się poprzez okrutne, złośliwe lub upokarzające usiłowania zaszkodzenia jednostce lub grupie pracowników, którzy stają się przedmiotem psychicznego dręczenia. Dane zachowanie można zaklasyfikować jako mobbing, jeśli jest ciągłe i ma charakter celowy – osoba, która stosuje mobbing zdaje sobie sprawę, co robi, jest świadoma skutków, jakie zachowania mobbingowe mogą wywrzeć na danej ofierze – i właśnie osiągnięcie tych skutków jest celem mobbera.

W gnieźnieńskim starostwie, z inicjatywy związków zawodowych, przeprowadzona została ankieta dotycząca występowaniu zjawiska mobbingu. Przeprowadzenie badania i dalej analiza wyników była konsultowana z Krajowym Stowarzyszeniem Antymobbingowym we Wrocławiu.

Ankiety wypełniło 88 urzędników. 40 proc. z nich wskazało, że od ponad 6 miesięcy są poddawani działaniom mobbingowym, a jako wykonawcę tych działań 50 proc. wskazało osobę przełożonego.

 

Na pytanie, na czym polegały działania mobbingowe, najczęstszymi odpowiedziami były: złośliwe, uszczypliwe uwagi (33 proc.), okazywanie niechęci (31 proc.), publiczna krytyka (30 proc.), ograniczenie możliwości wypowiadania się, niedopuszczanie do głosu (30 proc.), groźby zwolnienia z pracy (28 proc.), zlecanie wykonywanie prac bezcelowych (25 proc.) czy poniżanie w obecności innych pracowników (16 proc.).

- Za tymi wynikami stoją ludzkie tragedie, depresje, zaburzenia – mówi radny Krzysztof Ostrowski. - Jak może starostwo normalnie pracować, dbać o mieszkańców powiatu, gdy jest stosowany mobbing na taką skalę?! Prawie połowa pracowników podaje jako skutek spadek efektywności pracy, jedna trzecia poczucie osamotnienia, a jedna czwarta izolowanie się od współpracowników. Koalicja SLD – PO rządząca w powiecie pokazała swoją prawdziwą twarz Platforma ,,obywatelska'' jest tylko z nazwy. Pokazała prawdziwą twarz antyobywatelską; rys groźny, totalitarny – dodaje Krzysztof Ostrowski. - Można współczuć tym, którzy zostali w starostwie i zostali podzieleni na ,,my'' i ,,wy''. Mam nadzieję, że ta ankieta przyczyni się do tego, że rządzący przestaną się znęcać nad pracownikami. Co będzie dalej, zależy od starosty. Są prawne środki, choć mam nadzieję, nie będziemy musieli ich stosować. Jesteśmy to winni tym ludziom, którzy w poprzedniej kadencji byli dobrymi urzędnikami.

Jak stwierdza Robert Gaweł, gdyby sytuację w starostwie miał analizować socjolog, nazwałby ją kulturą politycznego zaścianka.- Realizuje się interesy nie obywatela, lecz własnej grupy. Starostwo w poprzedniej kadencji zostało nagrodzone przez Centrum im. Adama Smitha, m.in.za zarządzanie. Dariusz Pilak był wówczas wicestarostą. Okazuje się, że awans o jeden szczebel wyżej go przerósł.

Jak dodaje, starostwo powinno być jak organizm. - Organizm, gdzie jest mózg, gdzie jest głowa, gdzie są ręce, gdzie jest tułów, gdzie są wszystkie części, które ze sobą współpracują. Starostwo nie jest organizmem i ta ankieta to wykazała. Jest duża część pracowników, bo około 40%, która uważa, że w pracy jest im źle - podważane są ich kompetencje, są zastraszani, prowadzi się w stosunku do nich różne formy nacisku, skrótowo nazywamy to mobbingiem. Jeżeli taka atmosfera w pracy funkcjonuje, to nie możemy myśleć o tym, żeby starostwo rozwiązywało poważne problemy. I potem od spraw wielkich, gigantycznych, których nie potrafią rozwiązywać, takich jak budowa szpitala, przechodzimy do spraw, które wydają się małe, ale też istotne - jak na przykład zagubione pisma. Czyli bałagan. Nie ma więc dobrej atmosfery w pracy. I to wszystko związane jest ze spółką, która rządzi powiatem od trzech lat, polityczną spółką PO - SLD. Nie są to ludzie anonimowi - to jest starosta, Dariusz Pilak, to jest wicestarosta Robert Andrzejewski - oni odpowiadają i będą, mam nadzieję, przed społeczeństwem odpowiadać za rok, kiedy będą wybory, za to, co się dzieje. Nie tylko za te wszystkie błędy związane z wizją i realizacją wizji starostwa, ale przede wszystkim też z funkcjonowaniem też tego urzędu na co dzień. To są czasy, kiedy ludzie już się przestali bać mówić. I w pracy nie możemy czuć się źle. A my jako radni mamy obowiązek o tym mówić, bo my też odpowiadamy za to starostwo. To jest nasz wspólny dom, wszystkich. I dobrze by było, żeby pan starosta z panem wicestarostą przemyśleli, bo to od nich zależy. Żadne szkolenie niczego nie naprawi. Apeluję do panów - porzućcie tą mentalność kaprali, bo te czasy już minęły; zacznijcie poważnie zarządzać, a jeśli nie, to ustąpcie, bo zaczyna się już przebierać miarka.'